Powszechne systemy emerytalne to wynalazek, który liczy sobie ledwie półtora wieku. Jednak już wcześniej ludzie zmagali się z istotnym problemem – za co żyć, gdy wiek nie pozwoli na aktywną pracę?
Mogłoby się wydawać, że starość to stosunkowo nowy problem. Przecież naukowcy twierdzą, że od epoki kamiennej aż do końca średniowiecza średnia długość życia wynosiła, według różnych badań, 25-35 lat.
Oczywiście nie oznaczało to, że nasi odlegli przodkowie padali martwi w dniu swoich 35. urodzin. Jak z każdą daną statystyczną, do jej prawidłowego użycia niezbędne jest zrozumienie, co ta wartość przedstawia i skąd się bierze. To, o czym popularnie mówimy „średnia długość życia”, to tak naprawdę oczekiwana długość życia w momencie urodzenia. W pierwszych tysiącleciach ludzkiej historii, ten wskaźnik znacząco obniżała wysoka śmiertelność niemowląt i małych dzieci.
Dla przykładu, naukowcy z Uniwersytetu Nowego Meksyku policzyli, że paleolityczny jaskiniowiec, który dożył 15 lat, mógł spodziewać się, że przeżyje jeszcze 39 (czyli umrze w wieku 54 lat). Problem polegał na tym, że 15 lat dożywało tylko ok. 60 proc. populacji.
W starożytnym Rzymie oczekiwana długość życia przy urodzeniu nie przekraczała 30 lat, ale dla osób, które przeżyły pierwsze 10 lat życia, wskaźnik ten wzrastał już do 47 lat.
Najbardziej radykalne różnice można zaobserwować u szlachty z Anglii w późnym średniowieczu. Jak policzył prof. Henry Oliver Lancaster z Uniwersytetu Sydney, choć średnia długość życia wynosiła 30 lat, to jeśli mężczyzna z tej klasy społecznej osiągnął dorosłość (21 lat), to mógł liczyć na przekroczenie sześćdziesiątki.
Tak więc szanse na dożycie późnej starości nie były może wielkie, ale pewien procent populacji musiał znaleźć jakiś sposób zabezpieczenia bytu na starość.
Dowiedz się, czy młodzi ludzie powinni oszczędzać
Starość w starożytności i średniowieczu
Niewiele wiemy o starości w prehistorii, choć nie ulega wątpliwości, że już wówczas zdarzali się starsi ludzie.
„Starzec La Chapelle”, neandertalczyk znaleziony na terenie dzisiejszej Holandii, żył 60-55 tys. lat temu. Ze starości stracił zęby, a archeolodzy znaleźli na jego kościach ślady zaawansowanego artretyzmu i osteoporozy.
Co się działo z takimi ludźmi? Być może wspólnoty w jakiś sposób ich utrzymywały. Możliwe są także zachowania znane z bliższych nam czasowo kultur pierwotnych. W niektórych ludach starsze osoby, które nie mogły dołożyć „swojej cegiełki” do przetrwania plemienia, a stawały się ciężarem, odchodziły z wioski, by umrzeć w samotności w „dziczy”.
Więcej wiemy o starożytności. W basenie Morza Śródziemnego, początkowo dożywotnio wypłacane pensje państwowe były związane z konkretnymi osiągnięciami. Na przykład zwycięzcy Igrzysk Olimpijskich mieli zapewniony dożywotni wikt i opierunek na koszt rodzimej polis (miasta-państwa). Ale trudno tu mówić o emeryturach, choć do dziś mamy tzw. emerytury olimpijskie, także w Polsce.
Pierwsze powszechne świadczenia dla osób kończących karierę zawodową znamy ze starożytnego Rzymu i związane są one z problemem utrzymania weteranów wojskowych. Póki Rzym był małą republiką w Italii, w jego armii służyli wolni chłopi, którzy po kampanii wojennej wracali na swoje pola. Jednak, kiedy mała wioska z Lacjum podbiła większość znanego ówcześnie świata, armia stała się zawodowa. Po 20-letniej służbie wojskowej weterani nie mieli do czego wracać.
Początkowo ziemię na nowo podbitych terenach przydzielali im poszczególni wodzowie, co prowadziło do lojalności armii i weteranów nie wobec republiki, a wobec swojego wodza. Wykorzystał to Juliusz Cezar. W efekcie od czasów Oktawiana Augusta przydział ziemi dla weteranów następował z centralnego rozdzielnika państwowego, często z dala od miejsca, gdzie stacjonowała jego jednostka. Warto też dodać, że w skład „pakietu emerytalnego” dla weteranów wojskowych wchodziło obywatelstwo rzymskie dla tych, którzy go wcześniej nie mieli, co stanowiło genialne narzędzie romanizacji i powodowało powszechny napływ barbarzyńców do rzymskich legionów.
W średniowiecznej Europie rolę opiekuna osób ubogich i starych przejął na siebie Kościół Katolicki. To w kościelnych przytułkach (nierzadko sponsorowanych przez władców czy możnych) swoich dni dożywali ubodzy „emeryci”.
„Programy emerytalne” skierowane do swoich członków miały niektóre średniowieczne cechy, a niektórzy władcy opiekowali się postarzałymi weteranami wojennymi.
Przez lata podejmowano pewne próby ulżenia starszym ludziom. Jedną z najsłynniejszych są fundusze dla wdów, a następnie nauczycieli i pastorów, ustanowione w XVII wieku, w księstwie Saksonii-Gothy-Altenburga przez Ernesta Pobożnego. Jednak większość tych prób była nietrwała.
Sprawdź, jak zaplanować oszczędzanie
XIX-wieczny przełom
Przez lata funkcjonował tradycyjny „system emerytalny”. Starsi członkowie rodziny z reguły dożywali swoich dni w domostwach swojego potomstwa. Rolnicy, którzy nie mogli już uprawiać pól, przekazywali je synom i służyli doświadczeniem, dobrą radą i pomocą w pracach domowych (stąd bajkowy stereotyp „dziada i babki na zapiecku”). Z kolei bogaci odsuwali się od życia publicznego i żyli po cichu na zamkach dzieci albo wstępowali do klasztorów, które sami ufundowali, jak np. św. Jadwiga Śląska.
Działało to, póki grubo ponad 90 proc. europejskich społeczeństw żyło na wsi z rolnictwa. Jednak rewolucja przemysłowa dramatycznie zmieniła sytuację. Chłopi masowo migrowali do miast, gdzie stawali się robotnikami, wyrwanymi z tradycyjnej struktury społecznej. Zarabiali mało, ich realne dochody wręcz spadały.
Angielskie pokolenie pierwszej połowy XIX wieku jest pierwszym w historii tego kraju od czasów epidemii Czarnej Śmierci, które było znacząco niższe od swoich rodziców, co obrazuje fatalne warunki, w jakich żyło. Robotnikom ledwie starczało na utrzymanie siebie i dzieci. Dzieci, które szybko szły do pracy, by wspomóc rodziców. Los tych, którzy nie mogli już pracować, był nie do pozazdroszczenia. W efekcie podatny grunt znajdowały różne radykalne ideologie. Począwszy od luddystów, którzy niszczyli maszyny w fabrykach „zabierające ludziom pracę” po socjalistów i komunistów. Przełom nadszedł w Niemczech.
Otto von Bismarck, kanclerz Cesarstwa Niemieckiego w latach 1871-1890, ma u nas fatalną prasę, ze względu na brutalną kampanię germanizacyjną w zaborze pruskim. Jednak był wybitnym i przewidującym politykiem. Widząc wzrost poparcia dla ruchów skrajnie lewicowych, postanowił wytrącić im z rąk część argumentów, wprowadzając w życie niektóre postulaty polityczne rywali, pod hasłem Socjalizmu Państwowego (niem. Staatssozialismus).
W ramach Socjalizmu Państwowego uchwalono m.in. ustawę o ubezpieczeniach zdrowotnych (1883), ustawę o ubezpieczeniu od wypadków przy pracy (1884), ustawę o ochronie robotników (1891, coś na kształt wczesnego kodeksu pracy) i ustawę o pracy dzieci (1903).
Nas jednak najbardziej interesuje ustawa o ubezpieczeniach od starości i niepełnosprawności, czyli, jak dziś byśmy powiedzieli, o rentach i emeryturach z 1889 r. Na temat tej ustawy narosło mnóstwo mitów, np. taki, że Bismarck wprowadził ją, by pozyskać środki na kolonizację. Argumentem ma być fakt, że wiek emerytalny wynosił 70 lat, podczas gdy średnia wieku klasy robotniczej w ówczesnych Niemczech wynosiła 45 lat. Jednak z tym mitem rozprawiliśmy się na początku. Jeśli odliczyć śmiertelność niemowląt i dzieci, spodziewana długość życia robotnika wynosiła właśnie ok. 70 lat.
Był to klasyczny system redystrybutywny, w którym czynne zawodowo pokolenie swoimi składkami fundowało emerytury pokoleniu już niepracującemu. W bismarckowskich Niemczech ustawienie wieku emerytalnego na poziomie przewidywalnej długości życia powodowało, że system się bilansował bez konieczności dopłat państwowych. Rząd pokrywał jedynie koszty administracji potrzebnej do obsługi programu. Objęto nim nie tylko robotników fabrycznych, ale również robotników rolnych, rzemieślników i służbę.
Początkowy program Bismarcka stopniowo stawał się coraz bardziej przyjazny pracownikom i wymagał coraz większych nakładów państwa. Największy wyłom poczyniło obniżenie wieku emerytalnego do 65 lat w 1916 r., gdy rząd potrzebował przychylności robotników dla przedłużającej się I wojny światowej.
Dowiedz się, jak Goldsaver pomaga oszczędzać
Inne kraje
Naturalnie Niemcy nie były jedynym krajem, który wpadł na podobny pomysł. W Wielkiej Brytanii, od XV wieku, funkcjonowały prawa dla biedoty (poor laws), które w praktyce penalizowały bycie biednym (sic!). Bezrobotnych, starych i niedołężnych uważano za moralnych degeneratów i zamykano ich w specjalnych ośrodkach pracy (ang. workhouse). Naturalnie nie dotyczyło to bogaczy i klasy średniej.
Sytuacja zmieniła się dopiero na początku XX wieku. W latach 1906-1914 rządzili liberałowie, którzy położyli podwaliny pod współczesną politykę socjalną Wielkiej Brytanii. W 1908 r. uchwalono Old Age Pensions Act (w wolnym tłumaczeniu „Ustawa o emeryturach”), w którym wprowadzono system podobny do Bismarckowskiego, choć znacząco ograniczano krąg uprawnionych. Musieli to być ludzie, którzy skończyli 70 lat, już nie zarabiali, pracowali w Wielkiej Brytanii minimum 20 lat i byli „nieposzlakowanego charakteru”, cokolwiek autor chciał przez to powiedzieć. Tam również zasady były stopniowo łagodzone, choć prawa dla biedoty formalnie zniesiono dopiero w 1948 r.
W Stanach Zjednoczonych pierwsze emerytury otrzymywali weterani wojenni, najpierw wojny o niepodległość, potem wojny secesyjnej. W XIX wieku programy emerytalne oferowały niektóre stany czy wręcz hrabstwa, ale rząd federalny nie wtrącał się do polityki socjalnej. Do dziś programy w pełni fundowane przez rząd federalny obejmują tylko pracowników federalnych (w tym mundurowych), a prawa do emerytury mogą nabywać od 1920 r. Pozostali oszczędzają w licznych i rozmaitych instytucjach emerytalnych, częściowo dotowanych z publicznych środków.
Francja posiada tradycję funduszy emerytalnych sięgającą XVII wieku, kiedy to świadczenia zaczęto wypłacać marynarzom. W XIX w. do grona objętych świadczeniem dołączyli żołnierze i pracownicy służby cywilnej, a na przełomie wieków również górnicy.
W latach 1928-1930 rząd wprowadził ubezpieczenie dla pracowników przemysłowych i zatrudnionych w przedsiębiorstwach, a wiek emerytalny ustanowił na 60 lat. Jednak na powszechny system emerytalny Francja czekała aż do 1946 r. Z pewnymi modyfikacjami obowiązuje on do dziś.
W Rosji, od 1827 r. na emerytury mogli liczyć pracownicy państwowi, co stanowiło dość szeroką grupę, obejmującą m.in. mundurowych, urzędników i nauczycieli. Zabezpieczenia dla robotników pojawiły się dopiero na początku XX w., a rząd carski rozszerzył je jeszcze w 1912 r. Jednak nawet ta „rozszerzona” wersja obejmowała tylko ok. 20 proc. robotników, bo dotyczyła jedynie przedsiębiorstw zatrudniających 20 lub więcej pracowników. Powszechny system emerytalny został wprowadzony dopiero po rewolucji 1917 r.
Krzysztof Krzemień